Wczesnym rankiem obudził mnie gwarny świergot ptaków. Wychyliwszy głowę z nory, poczułam jak rześkie powietrze napływa mi do pyszczka. Westchnęłam z rozkoszą, nasłuchując śpiewu słowika, który radośnie koncertował na gałęzi pobliskiego drzewa. Zawsze zastanawiało mnie jak to możliwe, że te maleńkie stworzonka, potrafią tak wydawać tak piękne, melodyjne dźwięki. Przycupnęłam na wilgotnej trawie, bacznie obserwując zwierzątko. Chciałabym tak śpiewać...
-Cześć Morgenstern, nie śpisz już?-Rita powoli wyszła z jamki.
-Cześć mamo...-uśmiechnęłam się-Nie mogłam już dłużej leżeć...
Lisica delikatnie trąciła mnie nosem. Wtuliłam się w łapę mamy.
-Mamo?
-Tak kochanie?
-Czy możemy dziś iść na polowanie?
-Hm, a chciałabyś?
-Eeee... No tak, bardzo nawet.-skinęłam głową.
Rita przez chwilę się zamyśliła.
-Cóż, czemu nie?-odparła kilka sekund później-Ale po śniadaniu, dobrze?
-Dobrze.-przytaknęłam krótko zadowolona, że w końcu będę mogła zacząć prawdziwą naukę polowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.