Przyspieszonym krokiem dotarliśmy do leża alf. Na przeciw nam wybiegła Elizabeth. Podbiegła do nas i przytuliła.
- Gdzie wyście byli? - westchnęła.
O Shan, ten znajomy zapach domu.. Brakuje tylko zapachu pieczonych pierników z żurawiem.
- Strasznie za wami tęskniłam.. - szepnęła Lizzie
- My za tobą też, skarbie.. ,westchnąłem. - Ale nie przynosimy dobrych wieści. Musimy porozmawiać. - przeszedłem do sedna sprawy.
- O co chodzi? - zmarszczyła brwi
- Nie tutaj. - rozejrzałem się na boki
- Chodźmy do środka. - dokończyła moją myśl ruda i popchnęła delikatnie Elizabeth w stronę drzwi.
Usiedliśmy na dobrze znanych nam fotelach. Fotel naszej córki był mniejszy i ledwo się w niego mieściła, co nadawało komizmu całej tej sytuacji... Trzeba zdobyć większy fotel, a mniejszy... hm.. To nie taki głupi pomysł.. Mniejsza.
- Pamiętasz co mówiliśmy ci dwa miesiące temu?
- To o naszej rodzinie, tak?
- Tak.. Zgadza się. - westchnąłem. - Jesteś potomkiem trzech bogów i..
- Tak, tak. Mogę stać się nieśmiertelna i zamieszkać w Dolinie Królów..
- Lizzie, takich jak ty jest może trzech na świecie. Jedna od Moona, jeden od Sun i ty - od Morpheusa. Ale nie takie było zamierzenie Bogów. Ziemskie losy z trzema Bóstwami we krwi w ogóle nie miały przeżyć, nie mówiąc o dorosłości. Moon i Sun tego nie chcą, a zeszłej nocy Sun odwiedziła twoją mamę i powiadomiła, że chce cię zabrać na rok do Doliny..
Ruda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.