Zagryzłem wargę. A może to kolejna pułapka? Obejrzałem się dookoła jakbym rzeczywiście miał szansę wypatrzyć inne rozwiązanie. Ale żadnego nie znalazłem, jak zresztą sądziłem.
- Nie ma innego wyjścia - poinformowałem jednocześnie popychając bolec. Naraz cały szlam poleciał w dół, a my znaleźliśmy gdzieś w środku tego wodospadu. Kolejny raz wrzasnąłem, mimo wszystko nie byłem przygotowany na taką sytuację. A kolejny raz mogłem się zastanowić i skojarzyć fakty... Tym razem nie bałem się, że nasze kruche ciałka zmienią się w czerwoną plamę przy kontakcie z podłożem, a o to, że zostaną zgniecione przez niezliczoną ilość litrów, jaka spadła razem z nami. Mieliśmy jednak o tyle szczęście, że wylądowaliśmy trochę przed śmiercionośnym wodospadem, kolejny raz upadek zaabsorbowała breja. Gdy udało mi się wynurzyć głowę na powierzchnię, próbując wypluć okropny, gorzki smak, który przedostał się podczas pobytu pod taflą cieczy zauważyłem, że znajdujemy się teraz w dużej sali. My pływaliśmy w korycie, którego boki zostały zrobione z czegoś na kształt gliny, z otworów w suficie sączyło się czerwone światło, zostawiając w pomieszczeniu wiele mrocznych zakątków. Maź okazała się być ciemnoróżowa, choć może był to tylko efekt takiego koloru światła, z gdzieniegdzie usianymi martwymi... Skrzydlatymi jaszczurkami?! Wykrzywiłem się na widok takiej scenerii, ale coś przykuło moją uwagę jeszcze mocniej - nad jedną z krawędzi kanału stało jakieś zielone stworzenie... Zielone, lekko przygarbione i słabo owłosione, przy tym po pomarszczone i po prostu brzydkie. Trzeba też zauważyć, że miało ogromne, wydłużone uszy. Nie dość, że nigdy nie widziałem jeszcze takiego okazu, ten był żywy. Ruszał się, coś mamrotał, w końcu chwycił jakieś czarne pudełko i przyłożył je do wielkiego narządu słuchu.
- Halo, Marven?! Kto puścił miód? Przecież nie zdążyłem jeszcze wyłapać tylu much, by starczyło nam na kolację! - rzekł nagle ochrypłym głosem. Zdziwił mnie fakt, że mówił po naszym języku, a jeszcze bardziej to, iż moje oczy nie wychwyciły w pomieszczeniu żadnego innego osobnika. Na pewno nie kierował słów do nas. Z pozoru tępe stworzenie musiało używać technologii mi nie znanej. I musiało spożywać owady, które pływały wokół nas na kolację.
Dopiero teraz spojrzałem na samiczkę, która w pozycji podobnej co ja unosiła się na powierzchni szlamu.
Loriaaanko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.