poniedziałek, 8 maja 2017

Od Ace C.D. opowiadania Chalize

Jak na złość, w ten jeden jedyny dzień jakim jest czwarty maja, Bogini Miłości postanowiła zepsuć nam święto. Zarąbiście. Ona nie jest przypadkiem od tego, żeby podsycać wnie nas miłość, a nie ją gasić? Czy może raczej jej zadaniem jest czynienie tego wszystkiego ciekawszym niż już jest? 
Ale od początku. 
W tej przeklętej lisicy siedział jakiś chochlik, obudziło się sumienie co do rodzinki. Gdy dowiedziała się z kim związała się jej prawnuczka, wpadła w szał. 
***
Dotarliśmy do komnaty wypełnionym jasnym, rażącym światłem. Po środku stała nienaturalnej wielkości lisica wpatrująca się we mnie z nienawiścią. Czułem na sobie jej wzrok aż do momentu w którym dotarliśmy pod jej piedestał. Wtedy spojrzała na Chazlie.
- Witaj. - jej głos odbił się echem w przestrzeni i zatkał mi bębenki.
Zmrużyłem oczy nie mogąc sobie przypomnieć tożsamości rudej. Spojrzałem po Chalize, która dawno już się ukłoniła. 
- Nie pokłonisz mi się? - znów ten nieprzyjemny, chłodny głos. 
- Ja... Gdzieś cię już widziałem. - mruknąłem patrząc w jej szmaragdowe oczy, które wywierały na mnie presję, jakgdyby same z siebie przemawiały ' Patrz na nas. Caaały czas. Chodź, utoniesz w naszej głębi. Kochaj.. kochaj.. ' z trudem ignorowałem te durne szepty w mojej głowie. 
- Może ty, prawnuczko powiesz temu odważnemu zanadto lisowi kim jestem? - Chazlie na chwilę uniosła wzrok. 
- Fulco... Stoi przed tobą Tesuri. Bogini miłości. - przełknęła
Na moim pysku pojawił się grymas. 
- Jako Bogini Miłości, nie powinnaś być bardziej... ee... Miłosna? No wiesz. Z charakteru, z wystroju tego wnętrza. Bo co z tego jak pachnie różami skoro ty już na miano różyczki nie zasługujesz... 
- DOŚĆ! - przerwała mi. - Jak śmiesz, mały potomku Bogów odzywać się tak do kogoś znacznie potężniejszego od Ciebie?!
O ile dobrze kojarzę, ta ruda dziołcha jest tylko pomniejszym bóstwem. Ostatnim w świętych spisach, a zachowuje się jak Sun... Żałosne.- pomyślałem. 
- To, że Twoim ojcem jest sam Morpheus, a prabką Hestra, nie czyni cię jeszcze silniejszym ode mnie. - syknęła. 
Ejej... czekaj... Czy ona czyta mi w myślach?
- Dokładnie. I właśnie to czyni mnie silniejszą od ciebie. - uniosła jedną brew. 
- Nieważne. Mów czego chcesz. - i wtedy zrozumiałem. Zrozumiałem ból w jej oczach, gdy tak na mnie patrzyła. Nagle pojaśniałem i otworzyłem szeroko oczy. - Ty kochałaś mojego ojca. - rzuciłem. 
- CO? NIE. WCALE NIE. JAK ŚMIESZ TAK MYŚLEĆ?!
- O wybacz, droga Pani. Ale wszystko na to wskazuje. Kochałaś mojego ojca, ale on wybrał moją matkę, a potem, gdy byłem we Francji.. Pomyślałaś, że dlaczegoby nie spróbować z synem swojej utraconej miłości.. - pomyślałem. Odczytała to z mojej głowy i porozumieliśmy się bez słów. 
- Mogliśmy utworzyć najlepszą parę, gdybyś ode mnie nie uciekł. 
- Wybacz, ale zapomniałaś, że moim ojcem jest koleś, który cię nie chciał. I tak samo, jeślli chodzi o mnie. Wypuść nas stąd. Mnie i twoją prawnuczkę. Spróbuj z Paloo. Słyszałem, że mu się podobasz. 
****
No i nas nie wypuściła. Nie od razu. Po raz pierwszy w życiu walczyłem ze zmutowanymi kwiatami i wazonami. 
Koniec końców, uciekliśmy rzucając w Boginię złotym tronem. 
- Chazlie, wiesz który dzisiaj jest? - westchnąłem, gdy byliśmy już w naszym legowisku. 
-  ...ósmy maj? 
- Ominęło nas święto miłości. 
- Nieważne. Trzeba kochać zawsze, a nie tylko raz w roku. - mruknęła.
- Zróbmy sobie jutro własne śwęto, co? - popatrzyłem na nią przechylając głowę na bok. 
- Jak najbardziej. - ruda pocałowała mnie w policzek. 
- Kocham cię, półmóżdżku. Mimo wszystko i na zawsze

Ruda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.