Mimo iż spadłam na coś co w miarę zaabsorbowało upadek, poczułam przenikliwy ból
w jednej łapie, najwyraźniej musiałam ją sobie rozciąć na jakimś wystającym głazie...
Usłyszałam głos Brooke'a, zdziwiło mnie jedynie to brzmienie, które miało najwyraźniej pokazywać, że sytuacja jest 'opanowana'.
- Wiesz? Nie ma mnie tam, jestem tu! - mruknęłam, powoli otrząsając się po upadku. A w ogóle to na co upadłam? Podniosłam łapkę ( tą która nie bolała) i poczułam, że jest jakby obklejona
jakimś szlamem. Zadrżałam lekko, nie przepadałam za wszelakimi oślizgłymi rzeczami...
- Co teraz zrobimy? - zapytałam się, kierując głowę w stronę z której doszedł wcześniej do mnie
głos lisa. Przez chwilę w pomieszczeniu ( czy w czym tam byliśmy) panowała grobowa cisza, przerywana jedynie naszymi nierównymi oddechami.
- Przejdziemy wzdłuż ścian i sprawdzimy czy są tam jakieś korytarze czy coś... - odpowiedział po chwili namysłu Brooke, który z tego co usłyszałam zaczął dosyć szybko brnąć w szlamie w jakąś
nieokreśloną stronę.
- Hej, poczekaj! Nie mogę tak szybko! Coś z łapą mi się stało! - krzyknęłam, starając się zlokalizować jakoś mojego towarzysza. Na szczęście lisie uszy należą do tych dosyć dobrych,
więc po niecałych dwóch sekundach już znałam położenie samca. Lekko sapiąc i kuśtykając udałam się w jego stronę.
- Tu znajduje się już ściana! - usłyszałam ciche puknięcie, najwyraźniej Brooke musiał przez przypadek uderzyć w ziemię. Podczas gdy ja przedzierałam się przez ten szlam,
zaczęłam się zastanawiać... Nad czym może się myślić lis w takiej sytuacji? Nie, nie nad tym co się stanie jeśli nie będzie wyjścia, tylko nad tym... mułem... Tak, porządna lisica zawsze zwróci uwagę na osad który znajduje się w jej pobliżu. Zapach był dosyć wyraźny, ale nie mogłam go zidentyfikować, Zmarszczyłam nos, mając nadzieję, że ten szlam nie jest tym czym myślę,
ale chyba nie... Oby nie.
- Ej! A w czym my brniemy tak w ogóle? - zapytałam się, dostając 'trzęsawki', lis chyba wolał uniknąć odpowiedzenia mi na to pytanie, więc zmienił temat.
- Coś metalowego tu jest! Jakaś... dźwignia? - rzekł szybko, a ja w kilka sekund jakoś dobrnęłam
do jego boku i zaczęłam wodzić łapą (tą zdrową) po ścianie w poszukiwaniu przedmiotu.
- Może... odkopiemy to i pociągniemy...? - zapytałam się, w końcu i tak nie było innego wyjścia... Chociaż było: śmierć głodowa, która niezbyt mi się uśmiechała,
Brooke?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.