- Jak tu pięknie! - zachwycałam się pobliską okolicą. Szłyśmy przez mokradła które co prawda nie należał do terenów naszego stada, ale były wspaniałe. Wokół nas rosły różne majestatyczne rośliny, których nigdy wcześniej nie było nam dane oglądać. Trzeba było jednak bardzo uważać, żeby nie wpaść w błoto.
- Patrz, gniazdo - Silette wskazała smaczny kąsek. Leżał na małej wysepce wśród bagien, żeby do niej dojść trzeba było przejść się przez ustawiony nad mokradłami wykrot. Samica od razu tego dokonała, a i ja skoczyłam na pień. Niestety, był on śliski i po chwili nieuwagi z głośnym plaśnięciem wpadłam w brązową, klejącą się maź. Sytuacja nie byłaby taka zła gdyby nie to, że po chwili zaczęłam tonąć.
- Sil, ratuj! - wrzasnęłam próbując wyszukać gruntu pod nogami. Ale im bardziej się miotałam, tym niżej opadałam. Czarna lisica chwiejnym krokiem wracała się po pniu, a mi krążyła przerażająca myśl po głowie - ona też może się poślizgnąć i obie zostaniemy pożarte przez grzęzawisko!
Sil? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.