środa, 17 maja 2017

Od Brooke'a do Lori

Podziwiałem piękno nowo poznanych terenów. Naprawdę spore, warto byłoby zanotować sobie w głowie miejsca nadające się do dobrych łowów. Miałem za sobą spory obiadek w postaci kaczki, ale minęło już kilka chwil, dlatego powoli głód na nowo zaczął doskwierać. Mimo wszystko dalej szedłem próbując go ignorować. W koronach drzew szumiał wiatr wydając kojący odgłos. Gałęzie zazieleniły się od liści, ptaki wyśpiewywały przepiękny, radosny świergot, i właściwie tylko z tego powodu nie zapolowałbym na nie. Oprócz rzecz jasna Alfy nie spotkałem jeszcze żadnego lisa ze stada, dlatego też szykowałem się na spotkanie. W żadnym razie nie miałem zamiaru zaprzyjaźnić się z nieodpowiadającym mi lisem, a tych adekwatnych do mojego charakterku naprawdę nie było wiele. Kto jednak wie, jaki przytrafi mi się w pierwszym spotkaniu?
Moje łapy spokojnie przemierzały kolejne metry, a błyszczące, brązowe oczy uważnie zaznajamiały szybko pracujący twardy dysk z nowym światem. Na chwilę zaprzestałem pracy kończyn i zastanowiłem się, czy nie lepszym sposobem będzie wrócenie do norowiska, gdzie mój gatunek na pewno jest liczniejszy, ale komu by się chciało przerwać tak przyjemną ekspedycję?
Nagle mój nos wyczuł zapach, jakiego oczekiwałem. Ogon zaczął nerwowo przecinać powietrze, blisko była jakaś lisica. Ledwo jednak zdążyłem zrobić coś więcej rude ciałko z rozpędem wjechało w moje. Szybko wstałem i próbując wyplatać się z niezręcznej sytuacji mruknąłem:
- Mogłabyś bardziej uważać...

Lorianko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.