sobota, 18 lutego 2017

Od Ace C.D. opowiadania Chazlie

Zbadałem poważnie małą Elizabeth.
- Jak to się stało... - westchnąłem nieco zaniepokojony - Takie małe dziecko wstało i zagryzło sarnę? Pluszową.. Ale sarnę.
Spojrzałem w jej oczy. Przez chwilę, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, dostrzegłem, że barwy jej tęczówek zmieniają kolor. Z czerwonego.? Poprzez żółty, do zielonego, niebieski, fioletowy, ciemny...
Co się dzieje...  O Shan.. - westchnąłem nadal zaniepokojony.
Nie wiedziałem co właśnie się stało, ale byłem pewien, że to sprawka bogów. Coś poruszyło się po mojej prawej stronie. Obróciłem się i ledwo dojrzałem umykającą przede mną postać.
Co jest do cholery - pomyślałem i wybiegłem na zewnątrz zaraz za postacią.
- Aaaa!!! - do moich uszu dobiegł krzyk. Nie byle jaki. Krzyk mojej partnerki.
- Chalize?! - zawołałem patrząc na trzymającą się za głowę lisicę.
- Było tu. - szepnęła, a z każdym słowem, jej głos robił się coraz głośniejszy. - Wyszłam na zewnątrz, gdy moją głowę zajęły jakieś myśli.. Zobaczyłam białą postać sunącą obok mnie i biegnącą do lasu!
- Spokojnie. - westchnąłem wcale niespokojnym głosem.

Chalize? Przepraszam, że tyle to trwało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.