piątek, 21 lipca 2017

Od Lizzie do kogoś (?)

Tego dnia, Znachor wysłał mnie po jakieś zioła, które miałam dla niego zebrać. W tym celu udałam się do pobliskiego lasku, gdzie mogłam znaleźć tylko kilka z nich... potem miałam pójść na polanę, a później na mokradła. Eh, cholera. Znowu musiałam się nałazić, tym razem nie tylko po lesie, a także i po dalszych terenach. Nie tracąc czasu, powoli skierowałam się do mojego pierwszego "miejsca łowu".
Po przekroczeniu pierwszej linii drzew, zaciągnęłam się zapachem żywicy. Mmm... Uwielbiałam ten zapach. Dużo lepszy niż zapach tych całych mokradeł. Schyliłam pysk do poziomu runa leśnego w poszukiwaniu tych całych ziół. Nie jestem żadnym psem tropiącym, żeby tak cały dzień chodzić  z głową w dół... W końcu natknęłam się na niewielki krzaczek. Ehh, to tylko jeden z dziesięciu gatunków, które muszę zebrać.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.