- Hej! - zawołałem, ale lisica była już daleko przede mną. - Poczekaj na mnie!
- Chyba śnisz! - zaśmiała się.
Uśmiechnąłem się złośliwie i popędziłem przed siebie, a właściwie to za Alegorią.
Trawa była lekko wilgotna po całym dniu, a także powietrze nie było zbyt suche. Było idealnie, jeszcze teraz tylko deszcz... Uwielbiam deszcze, sam nie wiem czemu. Może dlatego, że pozostawia po sobie taki ładny zapach i tęczę.
- R.?! - usłyszałem krzyk czarnej. Musiała być niedaleko.
- Co?! - wydarłem się i zwolniłem tempa. Nie było po co się spieszyć. W końcu to wojowniczka... Poradzi sobie sama w razie zagrożenia.
- No chodź! - zawołała znowu, coraz bardziej zniecierpliwiona. - No choodź!
- Dobrze już, dobrze. - parsknąłem śmiechem i udałem się w stronę jej głosu.
Puściłem się biegiem w stronę Alegorii. Szczerze mówiąc, byłem ciekawy, co było aż takie ważne, że mnie wołała. Może jakiś martwy jeleń? Albo zając?
- No i co? - sapnąłem po dojściu na miejsce. - Po co mnie wołałaś?
- Zobacz. - Wydawała się szczerze oczarowana.
Spojrzałem we wskazane przez nią miejsce. Coś jak zamarźnięta jaskinia...
- Rzeczywiście, niesamowite. - Przewróciłem oczami i zaśmiałem się. Już chciałem odchodzić, ale lisica mnie zatrzymała.
- Zobacz... - szepnęła bardzo, bardzo cicho.
W tunelu coś błysnęło, zupełnie, jakby tlił si tam ogień...
Alegoria? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.