- Mów wreszcie! - zniecierpliwiłem się. - Jeśli to takie ważne, to jakim prawem zwlekasz, do diabła! - warknąłem.
Przełknął patrząc na nas wariacko.
- Zaraza.
Zmarszczyłem brwi.
- Co? - zapytałem myśląc, że się przesłyszałem.
- Zaraza. - powtórzył i przez ułamek sekundy popatrzył na Chalize. - Choroba, wirus. Dotyka tylko lisy. Połowa stada, które mieszka pięć kilometrów stąd wyginęła.
Otworzyłem szeroko oczy. Moje pierwsze skojarzenie: Nosówka.
Wstałem i zrobiłem kilka kroków w stronę lasu, dopóki nie zatrzymał mnie głos lisa.
- Szefie, co robisz? - potrząsnął głową.
- Wynoszę się. - oznajmiłem sucho.
- Ale.. Jak to...
- Jeśli to śmiertelny wirus, to lepiej jeśli od razu się wyniesiemy, zanim tu dotrze. Sorry, kolego. Ja chcę żyć. - zaśmiałem się nerwowo. - Moja żona i córka też.
- Jesteś alfą tej sfory! Masz pod sobą innych! Musisz zadbać o ich bezpieczeństwo!
To mi dało do myślenia. A gdyby tak Znachor i Harp... Nie.
- Idziemy do legowiska. - rozkazałem rozglądając się. - Szybko.
Trzeba działać.
- Słuchaj, Nox. Pierwszą rzeczą ,jaką trzeba zrobić, jest całkowity zakaz opuszczania naszych granic oraz wpuszczania kogokolwiek z zewnątrz. - zamknąłem oczy.
- Ale jeśli udałoby się ustalić.. - wtrąciła Chalize.
- Tak, ale słuchaj.. - westchnął w jej kierunku Nox.
Wiedziałem co chce powiedzieć.
- Lepiej zamilcz, zanim wyprowadzisz mnie z równowagi. - warknąłem cicho. - To jest samica alfa tego wesołego miasteczka i momentalnie stała się ważniejsza od ciebie w hierarchii. Więcej szacunku.
- Jasne, szefie. - położył po sobie uszy
Chazlie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.