Zmęczenie dało się we znaki i przespaliśmy spokojnie całą noc.
Rankiem, gdy las obudził się we mgle, pierwsze majowe promienie słońca obudziły mnie ze snu. Było koło szóstej nad ranem.
Podniosłem łapę i podtukałem nią obok siebie w poszukiwaniu spiącej obok mnie lisicy. Otworzyłem szerzej oczy, gdy zamiast jej miękkiego futra wyczułem pod poduszkami zimny mech.
Wstałem zbyt gwałtownie przez co zakręciło mi się w głowie. Rozejrzałem się na boki, ale nigdzie nie było nawet śladu rudego futra.
- Chalize? - Ziewnąłem
Ace, bądź dobrej myśli. Na pewno poszła tylko na coś zapolować.
- Chazlii? Przeciągnąłem się próbując złapać trop.
Nagle naszła mnie niepokojąca myśl. Czy to nie przypadkiem wczoraj naraziliśmy się jakiejś bogini?
- CHALIZE! CHAZLI?! - Zacząłem krzyczeć jednocześnie nasłuchując odpowiedzi i węsząc. Wyglądało to na to, jakby Ruda dosłownie rozpłynęła się w powietrzu.. A.. Albo.. Albo wsiadł do samochodu i odjechała...
Nie poddam się tak łatwo. Muszę ją odnaleźć. O Bogowie.. Dopiero co ją odnalazłem i znowu zgubiłem?
Chazlii? Telefon wpadł mi do wody xd :'))
Bul
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.