- Kiedy w końcu dojdziemy? - zapytałam z wyrzutem Vootie'go, mojego stalowego roboto-smoka, który bardzo dobrze służył za przewodnika. Mimo wszystko szliśmy bez przerwy od kilku godzin, nogi stały się tak ciężkie, że czułam je jak zrobione z ołowiu. A właściwie nic nie czułam, bo powoli odpływało mi od nich krew. Ale mimo wielu próśb robocik nie zaprzestał marszu i nie zatrzymał się choćby na kilka minut.
- Tobie to łatwo, masz nogi ze stali i nic cię nie boli! - wielokrotnie stwierdzałam, ale zawsze dostawałam wieloznaczną i wymijającą odpowiedź:
- I właśnie dlatego cieszę się, że jestem robotem!
Żadne błagania nie działały na jego twardy dysk, serce, co by się zgadzało, też miał twarde.
- Widzisz ten domek? To jest karczma! - wskazał budynek ledwo widoczny na horyzoncie, wyglądał bardzo malowniczo - dwupiętrowa chata z drewnianych beli otoczona niewielkim laskiem, z wiodącą do niej wydeptaną dróżką na tle zatapiających się w mgle strzelistych szczytów gór i zachodzącego Sło... Gwiazdy! Mimo, że nocleg był jeszcze bardzo daleko i tak sam jego widok przyprawiał o niebiański entuzjazm. Przez całą resztę drogi szłam mimo pozornie całkowicie wyczerpanych zapasów energii dwa razy szybciej, niż wcześniej. Nawet Vootie ledwo za mną nadążał. Kiedy dotarłam do drewnianych drzwi nie czekając zadzwoniłam specjalnym dzwonkiem wiszącym nad drzwiami, ledwo powstrzymując się od natychmiastowego wejścia.
- Czy oby na pewno to karczma? Nie widzę żadnego szyldu - w chwili czekania postanowiłam się upewnić.
- Oczywiście, tyle że bardziej prywatna. Jej właściciel jest trochę... - zanim smok skończył zdanie jak na zawołanie drzwi się otworzyły. W ich progu stanął niewielki staruszek, o dziwo bardzo przypominający człowieka.
- O, witaj, Aoife! Jak zwykle przygotowany mam dla ciebie pokój! - krzyknął na mój widok. Nie spodziewałam się, że ten będzie mnie znał, ale zdecydowałam się przedyskutować temat później, łóżko jest zdecydowanie ważniejsze.
- Ja też cię witam... Naprawdę? To wspaniale!
- A co to, co masz przy sobie? Nowa misja, musisz to przewieźć?
- Nie, nie, to mój pomocnik - Vootie. Zapewne go jeszcze nie widziałeś... Ale mogłabym się jednak najpierw przespać? Wiem, jesteś strasznie ciekawy, lecz padam z łap - zaproponowałam z nadzieją.
- Oczywiście! Wszystko opowiesz mi po drzemce, wchodź - staruszek otworzył drzwi a ja, zadowolona z zakończenia konwersacji weszłam do wnętrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.