Popatrzyłem się z niepokojem na towarzyszkę. Próbowała uniknąć kontaktu wzrokowego, a kiedy udało mi się złapać jej spojrzenie zobaczyłem w nim smutek.
- Halo, Ruda, co się dzieje? - ponowiłem pytanie, dając tym razem trochę więcej czasu na odpowiedź.
- Bo... Bo ty masz takie zdolności, umiesz wszystko, lepiej poradziłbyś sobie na tej ścieżce be ze mnie... Jestem piątym kołem u wozu, powinnam od początku zająć się swoimi sprawami - wydukała łamiącym się głosem, z widoczną trudnością. Moje serce zmiękło, po raz pierwszy w życiu poczułem empatię. Nigdy nie umiałem pocieszać, ale może tym razem?
- Słuchaj, tobie może się wydawać, że tak jest. Tak naprawdę nie wiadomo, jaka może być następna przeszkoda - to, że padło na takie, w których ja jestem lepszy było całkowitym losem.
- Ale nie mam strony, którą byłabym lepsza! Te zadania są na inteligencję, albo na sprawność... Jestem kompletnym beztalenciem!
- Wydaje ci się. Nikt z nas nie wie, jaka przeszkoda będzie dalej! Poza tym uwierz mi, masz więcej dobrych cech, niż ja. Jesteś miłą, uśmiechnięta i wesoła, w przeciwieństwie do mnie. A to jest o wiele ważniejsze! Gdyby był taki pokój, wygrałabyś bezkonkurencyjnie. No i... Wyobraź sobie, że jestem u samiutki. Nic bym nie zrobił. Bo ty, mimo, że tego nie widać pomagasz mi duchowo, więc nie płacz, bo twoje emocje są strasznie zaraźliwe - jak nie przestaniesz biadolić, to za chwilę w tym pokoju będą leżeć dwa zapłakane na śmierć lisy. Masz ty trochę rozumu, żeby zabijać kompana? - zapytałem się, próbując się uśmiechnąć (o dziwo udało mi się to). Mówiąc ostatnie zdania bałem się, że mój czarny humor nie przypadnie do gustu towarzyszce, ale stała się rzecz wręcz przeciwna - Lori zaczęła się śmiać przez łzy, po chwili mruknęła:
- Nie, i to jest wielki problem. Ale właściwie to się cieszę, chętnie bym ukatrupiła takiego!
Udało mi się! Uśmiechnąłem się w duchu, takie docinki nie mogły zostać bez odpowiedzi.
- Taak? W takim razie płacz sobie, spróbuję nie dać ponieść się emocjom. A ty zgiń marnie w strugach łez! - rzekłem z udawanych sarkazmem, specjalnie nadałem słowom takie brzmienie, żeby brzmiały na przyjacielskie przekomarzanie. Od kiedy ta lisica stała się moją przyjaciółką? Nie wiem nawet, czy rzeczywiście zajęła to miejsce, ale darzyłem ją niejako lekką sympatią, co zresztą podkreślał nieopanowany wybuch szczerego śmiechu, podzielonego również przeze mnie.
- I co? Wymyśliłeś jakiś plan? - chciała się dowiedzieć Ruda po opanowaniu chichotu.
- Nie do końca... To znaczy jestem myśli, że większość płytek zapada się, kiedy się na nie nastąpi, a te z wybranymi liczbami nie. te niezapadające się liczby muszą być jakoś związane... Ale jak?
Loriiii? ♥♥♥♥♥♥♥♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.