Silette okazała się bardzo ciekawą lisicą, od czasu poznania jej w ogóle się nie nudziłem. Była dosyć porywcza, ale nie przeszkadzało mi to bardzo.
Szliśmy spokojnym krokiem w miejsce gdzie ponoć są niesamowite jaskinie.
- A jakie zajmujesz stanowisko? - zapytałem się w pewnym momencie by rozładować milczenie.
- Jestem szpiegiem, a ty?
- Językoznawca. - uśmiechnąłem się lekko speszony, wiadomo, szpieg ma zwykle ciekawsze życie niż ktoś zajmujący się tłumaczeniem.
- W ilu językach gadasz?
- Biegle władam pięcioma, w dodatkowych dwóch jakoś się dogadam, a cztery znam tylko z pisma. - po chwili wymieniłem również ich nazwy.
Podczas naszej rozmowy słońce znacznie zbliżyło się do horyzontu oświetlając nas z lekka pomarańczowym światłem. Spojrzałem się dyskretnie na głowę lisicy, nagle uświadomiłem sobie, że Silette wygląda przepięknie... Stop! Że, co? Otrząsnąłem próbując pozbyć się myśli i zaczęła się walka w moim umyśle.
- "Pierwszy raz ją widzisz na oczy!" - ten głos w głowie który każdy zna.
- "Głupcze, to, że raz pochwaliłeś jej zaletę wcale nie znaczy, że coś..."
Bitwa toczyła się nieprzerwanie, ale nagle usłyszałem głos lisicy, który z ciągnął mnie na ziemię.
Silette? Za górami, za lasami... zgubiła mi się wena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.