***
- Witajcie. - Znachor powitał nas. - Witaj, Ace, witaj, Lizzie. Czegoś potrzebujecie?
- Tak. - odpowiedział tata. - Możesz trochę poduczyć młodą? Dzięki.
Znachor zgromił wzrokiem tatę, jednak zaraz potem jego spojrzenie złagodniało, a następnie przeniosło się na mnie.
- Jasne. - odpowiedział. Wydawało mi się, że chciał dodać coś jeszcze, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. - Mhm, jasne. Za jakąś godzinę lub dwie przyprowadzę do was Lizzie.
Kiedy już zostaliśmy sami, Znachor popatrzył po swojej norze. Wcześniej się też przyznał, że nie ma zbyt dużego doświadczenia ze szczeniakami i może tłumaczyć nie dość jasno. Może jednak coś zrozumiem?
- Więc, zacznijmy od pierwszej pomocy. - zaczął mówić. - Jeśli znajdziesz nieprzytomnego lisa, zacznij od sprawdzenia, czy w ogóle żyje. Nie jest to zbyt trudne, klatka piersiowa się unosi, a jeśli tego nie zauważysz, możesz przyłożyć ucho do pyska, gdzie już na pewno poczujesz oddech, o ile lis oddycha. Jeśli oddycha, po prostu go obudź. Możesz nim potrząsnąć, czy lekko szturchnąć. Jest dużo opcji.
- A jeśli nie...? - zapytałam, wiercąc się na krześle. - Co, jeśli nie oddycha?
- Jeśli nie oddycha, musisz przystąpić do pierwszej pomocy. - odpowiedział. Już miał zamiar coś tłumaczyć, ale ostatecznie nie zdążył.
Ktoś wparował do jego nory, jakaś lisica. Nie wiem kto to, nigdy wcześniej jej nie widziałam. Znachor jednak nie wyglądał na przejętego - pewnie to jakiś lis ze sfory, który zbytnio nie lubi towarzystwa. Nie było się czym przejmować, prawda? W końcu większość lisów przychodzi właśnie tutaj po poradę.
Freya?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.