wtorek, 14 marca 2017

Od Lizzie CD opowiadania Silette

Niechętnie wstałam rano z łóżka, po czym przetarłam oczy. W łóżku było tak ciepło i przytulnie... Tak bardzo kusiło mnie, żeby tam zostać, ale miałam inne rzeczy do roboty. Dzisiaj znowu miałam iść do Pani Silette, gdzie będzie mnie uczyła przydatnych rzeczy. Byłam bardzo ciekawa, co dzisiaj będziemy robić. Właściwie to lubiłam się uczyć nowych rzeczy, pod warunkiem, że nie były one straasznie nudne. Zdecydowanie wolałam uczyć się w terenie, niż uczyć się w szkole lub w domu. Częściej jednak uczyłam się w szkole, niż na świeżym powietrzu. Niestety, najpierw musieliśmy nauczyć się wszystkiego w klasie, aby móc wyjść w teren. Rozumiem to, kwestie bezpieczeństwa i takie tam.
***
Na śniadanie zjadłam dzisiaj rybę, wyłowioną przez mamę. Była smaczna i pożywna. Nie zmienia to jednak faktu, że zdecydowanie bardziej wolałam jagody. Ewentualnie poziomki, ale to jagody były numerem jeden.
Po śniadaniu wyszłam przed dom, a następnie usiadłam obok największego korzenia. Co dzisiaj będziemy robić? Uczyć się polować? A może zwiedzimy inne tereny, te poza sforą? Strasznie mnie do tego ciągnęło, chciałam poznać więcej świata, o wiele więcej niż te kilka kilometrów kwadratowych, które stanowiły granice naszej sfory. Wkrótce jednak ujrzałam zbliżającą się czarną postać, do której od razu pobiegłam.
- Co będziemy robić? - zawołałam radośnie.

Silette?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.