- Nie, tak jak ty dopiero co tu dołączyłam – Floxia uśmiechnęła się w odwecie. Nie spodziewała się, że taka z pozoru nieśmiała lisica może stać się idealną towarzyszką dla jej dalej wypełnionego energią ciałka, ale bardzo ją to cieszyło.
- W takim razie chętnie udam się z tobą na wyprawę odkrywczą, razem lepiej – odpowiedziała ruda.
- Myślę, że to świetny pomysł. Może przy okazji znajdziemy coś zupełnie nowego… - samiczce na tyle spodobał się pomysł, że od razu wzięła się do jego realizacji. Ledwo jednak zaszły kilka kroków, a coś poruszyło się w pobliskich krzakach.
- Poczekaj chwilkę, coś czuję! – krzyknęła Flox, po czym zniknęła w zaroślach. Szybko także z nich wyskoczyła, ale trzymając martwego, małego gryzonia, nornicę.
- Proszę, weź trochę, zawsze to coś – odwróciła się do towarzyszki. Ta oderwała kawałek.
- Dziękuję – rzuciła Cana i ruszyła dalej. Przez chwilę szły razem w milczeniu, przyglądając się pięknu świata.
- Patrz, coś tam jest! – krzyknęła nagle czarno-ruda widząc jakby zdający się błyszczeć przedmiot. Skoczyła do miejsca, w którym leżał i podniosła znalezisko.
- Dziwne… Wydawało mi się, że błyszczał – zdziwiła się, bo kiedy tylko go podniosłą okazał się być małym, szarym kamieniem z zapisanymi drobniutkimi znakami. Mimo rozczarowania wzięła go ze sobą.
- Co tam mówiłaś? – zapytała się jej towarzyszka, najwyraźniej przedtem skierowała uwagę na inny przedmiot.
- Aaa, nic… Idziemy dalej?
No cóż, nie jest takie złe… Cana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.