Kolejny dzień, przebudzenie przez… W sumie nie mogę powiedzieć, że przez słońce, bo tego nie widziałam. Uznajmy, że to były szczeniaki, które biegały i szczekały niedaleko jaskini. Nie lubię pobudek z rana, kiedy się nie wyspałam. Jednakże dam radę, bo kto inny jak nie ja? No właśnie. Podniosłam się z ziemi, która była wygrzana przez moje ciało, na którym spoczywało futro, które się nieco „spłaszczyło” przez całą noc. Przeciągnęłam ciało, co wyglądało jak wyginanie go na różne strony i tworzenie garbu jak u kotów. Zaśmiałam się w duchu i jeszcze głośno ziewnęłam, tym samym kiedy zamykałam szczękę klepnęłam nią wydając nieprzyjemny dźwięk dla uszu. Skrzywiłam się nieco, ale nie ważne… Wyszłam z nory. W moim brzuchu niemiłosiernie burczało, no tak, nie jadłam od paru dni, jedynie „żywiłam” się wodą, która zbytnio nie dawała tego co jedzenie. No, więc gdzie mogłam się udać? Oczywiście, że na polankę! Wyszłam z jaskini i skierowałam się na polane, gdzie zapewne znajdowały się jakieś krzewy z owocami.
Dotarłam na miejsce w parę minut. Nie zajęło mi to tyle czasu , w oddali ujrzałam sylwetkę jakiegoś lisa. A może i lisicy? Uśmiechnęłam się wiedząc że dziś mam wolne i mogłabym poznać nową członkinię. Właściwe, chciałabym znać ich wszystkich. Podbiegłam witając się:
-Cześć!
Ona spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się.
(Lori?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.