Pożegnałam się z samiczką i jej braciszkiem uśmiechając się wesoło. Cieszyłam się jej szczęściem, miała kogoś z kim mogła się bawić zawsze. A mimo iż Bjorn jest z lekka nieśmiały wiem że jest to zapewne przejściowe. Lisy w jego wieku mają różne wahania nastroju, tak więc to tylko kwestia czasu. Odbiegłam w przeciwną stronę, wiedząc że mam jeszcze parę zadań do wykonania. Głównie jest to patrolowanie zachodnich granic terenów. Za jakiś czas miało zrobić się ciemno,jednak dzięki pięknej pełnij niebo rozświetlały miliony gwiazd i sam księżyc który pewnie dawał najwięcej światła. Skierowałam się szybko w stronę rzeki by napić się orzeźwiającej wody. Po drodze niestety nie spotkała nikogo, chwila...Z jednej strony to dobrze bo nie mam problemów i mogę wypełniać swą służbę sumiennie, oczy szeroko otwarte a uszy skierowane w stronę jednego z dźwięków. Co do drugiej strony...tak z drugiej źle...bo chciałabym znów z kimś pogadać. Jednak w okolicy nie było żywej duszy. Czemu? Mało lisów ma nory po zachodniej stronie terenów. Westchnęłam patrząc w stronę rozgwieżdżonego nieba , kochałam takie klimaty . Lecz nie mogłam stać tak do końca mojej warty, musiałam patrolować tereny co jakiś czas. Ale natknęłam się na sylwetkę jakiejś postaci która zniknęła za jednym z drzew.
-Hej.
Dopiero po chwili odezwała się do mnie ukazując swe oblicze. Również ją powitałam przyglądając się jej uważnie. Nie znam jej, ale czuje że jest z Naszego stada...
(Floxia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.