Skuliłam się bardziej. Odsunęłam jedną łapę od pyska i zamrugałam.
- Ace?... - szepnęłam.
Lis położył się naprzeciwko mnie, rzucając mi zaniepokojone spojrzenie.
- To ja, spokojnie... - powiedział cicho, delikatnie odtrącając drugą z moich łap. - Nie skrzywdzę cię. Spokojnie już.
Rozejrzałam się w popłochu po norze. Był tu tylko Ace i ja.
- Nie ma go tu już...? - zapytałam z nadzieją. Nie umiałam opanować drżenia głosu.
- Kogo, ruda, kogo? - Przekręcił łeb, wbijając we mnie wzrok.
- Kogo, kogo. - powtórzyłam bezmyślnie. - Lisa. Rudego. Podobnego do kojota.
Ace wzdrygnął się.
- Co z nim?... - mruknął.
- Nie wiem, Ace. Wparował mi do nory i rzucił się na mnie. Nie wiem, co zrobił. Jestem obolała. - odparłam.
Ace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.