Byłem już na drzewie. Odwróciwszy głowę dostrzegłem na dole Klemensa, a za nim Mazikeena. Nie było chwili do stracenia! Napastnik przygniótł szczenię do ziemi, uciskając przednimi łapami jego podgardle. Bez chwili wahania zeskoczyłem z gałęzi, lądując na grzbiecie przeciwnika. Lis warknął groźnie szczerząc ostre zęby, tymczasem Klemens niepostrzeżenie wyrwał się spod kończyn wroga. Mazikeen podskoczył gwałtownie zrzucając mnie z siebie.
-Ałć!...-zaskamlałem lądując na twardej glebie.
Nim jednak zdążyłem cokolwiek zrobić, napastnik już stał nade mną. Czułem nadchodzący koniec. Nie było już drogi ucieczki. Pozostawało tylko mieć nadzieje, że śmierć przyjdzie szybko i bezboleśnie. Nagle Mazikeen zawył rozpaczliwie. Jego pisk było chyba słychać w całej puszczy.
-Hej! Odczep się od niego!-dał się słyszeć szczenięcy głosik, tuż za nami.
Ujrzałem Klemensa trzymającego w pyszczku ogon wroga.
-Klemens nie! Uciekaj!-wykrzyknąłem jednak młodziak nie zamierzał się wycofywać.
-Ty mały...-Mazikeen rzucił się w kierunku szczeniaka.
Wykonałem wysoki sus, odbijając się od głowy lisa, a tym samym zyskując czas na ucieczkę. Klemens pognał za mną.
-Stój!-zawołałem.
-O co chodzi?...-towarzysz zerknął na mnie zaskoczony.
-Ta ziemia tutaj jest...Jakaś dziwna...-stwierdziłem obwąchując podłoże.
-Nabirie, nie mamy czasu na wąchanie błota. Mazikeen nas ściga!
-Wiem, wiem. Pobiegnijmy dookoła, czas ucieka.
-Dobrze ale po co?
-Zaraz się przekonasz...-lekko uśmiechnąłem się do liska.
Niedługo potem pojawił się Mazikeen. Wyglądał na bardzo rozwścieczonego.
-Hej ty! Tu jesteśmy głupolu!-zawołał chichocząc Klemens.
Lis bez chwili zastanowienia pognał w naszą stronę. Ten właśnie ruch był jego zgubą, bowiem w obecnej chwili nie zastanawiał się nad tym po czym biegnie. W ułamku sekundy napastnik przewrócił się na śliskim podłożu.
-A teraz patrz i ucz się.-powiedziałem zerkając na Klemensa-Takie coś nazywa się bagno.
-A czemu on się tak dziwnie w tym miota?-zainteresował się szczeniak.
-Wiesz, to coś się klei i wciąga na dno. Zanim z tego wyjdzie trochę czasu zejdzie... Chodźmy stąd...
-Chciałeś chyba powiedzieć jeśli wyjdzie...-zachichotał Klemens podążając za mną.
Klemens?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.