- Spróbuj tego! - zamiast poratowania mnie żona wskazała kawałek tłustej sarny, wykwintnie przyprawionej i podanej w ten sposób, że nawet mnie pociekła ślinka. Bufet był po brzegi wypełniony podobnymi potrawami, wyglądały na równie smaczne. Tak naprawdę mój żołądek był równie pełny, ale jeszcze jeden, mały kęs nie zaszkodzi...
- Pozwólcie, że na początku zaspokoję głód - skłamałem i ulotniłem się z parkietu, na szczęście goście nie zatrzymywali.
- Racja, przepyszne! - przyznałem, próbując tego i owego. Popatrzyłem na niebo - gwiazdy lśniły tak mocno, jak w noc, w którą oświadczyłem się partnerce. Przyciągnęły całą moją uwagę, znowu zapragnąłem siedzieć i wpatrywać się w nie. Oczywiście zawsze razem z Lori.
- Wiesz co... Może uciekniemy na chwilkę z imprezy, żeby ochłonąć i złapać trochę świeżego powietrza? - zaproponowałem.
- Tak, to dobry pomysł - Ruda złapała mnie za łapę i pobiegła wąskim przesmykiem między stołami. Po chwili byliśmy na drugiej części skarpy, znowu sami. Klapnęliśmy na mokrej trawie i przyglądaliśmy się migającym ciałom niebieskim. Przybliżyłem się do żony i szepnąłem jej na ucho:
- Lisic na świecie jest tyle, co tych gwiazd, ale żadna z nich nie świeci większym blaskiem, niż ty.
Przesłała mi najszczerszy uśmiech, na co odpowiedziałem tym samym.
- Wiesz co? Wpadło mi coś na myśl...
- Mi też - przerwała Lori, posyłając kolejną, tym razem tajemniczą minę. Znowu liczyliśmy się tylko my, weselni goście mogli poczekać. To była nasza noc, szalona i najpiękniejsza noc.
Lori? Pseeplasam, że takie króciutkie, ale jest 23 w nocy (heh), i nie dałam rady cokolwiek rozciągać i opisywać - a co dopiero wchodzić w życie prywatne lisiełków... Na pewno nie chciałam nie zdążyć, więc coś wybazgrałam xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.