- Przepraszam... - powiedziałam cicho, nie lubiłam takich sytuacji, ponieważ zostawiały po sobie złe wrażenie, co dla mnie ( i dla większości) nie jest zbyt przyjemne. Wiedziałam, że muszę szybko coś wymyślić. Samiec nie kwapił się do rozmowy, ale co tam.
- Jesteś nowy? - uśmiechnęłam się promiennie.
- Tak, ale nie widzę problemu wypominania mi tego na każdym kroku. - odpowiedział lis z nutką wyższości która wbrew pozorom wcale mi nie przeszkadzała.
- Oprowadzić cię po terenach? A tak z innej beczki to ja nazywam się Lorianna, ale mów mi Lori. - powiedziałam wyjątkowo szybko żeby samiec nie zdążył mi przerwać. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, lis przyglądał mi się uważnie jakby oceniając mnie, po minucie mruknął:
- Znam już kilka, ale dobrze. Mimochodem powiem, że nazywam się Brooke...
Wkułam sobie w pamięć to imię, ale po krótkim namyśle zdałam sobie sprawę, że kremowy ( czy jak ten kolor się nazywa) może, ale nie musi ma inne imię... oczywiście o ile kobieca intuicja mnie nie myli, co zwykle się nie zdarza.
- Miło mi. - odpowiedziałam mu. - Brooke, a byłeś już w Opuszczonej Wiosce? - dodałam po chwili.
- Może byłem, a może nie... - rzekł lis z nutką irytacji, cóż pewnie myśl, że dołączając do stada będą mu w prawie każdym zdaniu przypominali o tym, że jest nowy, najwyraźniej nie widziała mu się zbyt różowo. Zaśmiałam się w myślach, kiedyś miałam zupełnie tak samo, ale przecież w końcu zostałam jedną z popularniejszych członków stada.
- Rozumiem to za nie, chodź zaprowadzę cię! - zaczęłam spokojnie truchtać w stronę wioski, gdy po chwili obejrzałam się za siebie zobaczyłam, że samiec stoi w miejscu, chyba nie przypadło mu do gustu moje towarzystwo.
Brooke?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.