Strony

Postacie

czwartek, 18 maja 2017

Od Floxii - seria eventowa #4 (2)

Obudziły mnie odgłosy przedostające się przez podłogę - kolejna bójka w karczmie. Zagryzłam wargi i próbowałam jeszcze zasnąć, ale nie udało mi się to. Nawet rutynowe liczenie baranów nie pomogło. Zirytowana podniosłam się, rozciągnęłam łapki i stanęłam na drewnianej podłodze. Po chwili zastanowień postanowiłam podejść do okna, może przyglądanie się widokom mi pomoże. Dębowe belki nieprzyjemnie trzaskały pod moimi łapami, nie sprzyjały, jak mniemam, dalszemu spaniu mojego towarzysza. Jeden rzut na Vootie wyjawił mi jednak wiadomość, że ten na czas snu jest całkowicie wyłączony. Rozsunęłam karminowe zasłony wpuszczając do pokoju niewyraźne smugi porannego światła. Moim oczom ukazało się pół-śpiące miasto, kamienice były bardzo podobne do tych w ludzkiej osadzie. Gdzieniegdzie umieszczone były także kolumny z platformami na czubku.
Pewnie to coś w rodzaju lotnisk, na których lądują wywerny i inne latające smoki - pomyślałam. Wczoraj podczas wędrówki dowiedziałam się, jakie znaczenie ma termin wywerny, to te latające jaszczury. Wysondowałam też, że ten świat, znany jako Viria dzieli się na trzy główne krainy - druga największa i zarazem ta, w której się obecnie znajdowałam to Salutem. Dzieliła się, jak każda inna na królestwa. Nie każda ziemia należała do owych królestw, na przykład karczma i miasto leżały na tej niczyjej. Salutem z trzech stron otaczał ocean Sinafiński, czyli bez końca. Podobno nikt jeszcze nie dopłynął do kontynentu innego, niż Viria, dlatego właśnie uznawano go za świat. Ostatnią stronę przed resztą świata chroniły Salutem Góry Mgliste, które teraz widniały na horyzoncie. Następnie rozciągała się Aspero, najmniejsza kraina i podzielona na najbardziej niezależne państwa. Właściwie nie mają ze sobą niczego wspólnego, są zupełnie różne od siebie. Wschodni kraniec świata obejmuje Malum, zamieszkany przez krwiożercze orki, gobliny, wielkie pająki i setki innych potworów. Tam nigdy nie jest bezpiecznie, każdy dzień jest walką o przeżycie.
A ja mam tam pójść.
Westchnęłam i jeszcze przez chwilę przyglądałam się wschodowi słońca, jaki miał miejsce przed moimi oczami. W końcu zorientowałam się, że odgłosy przedtem wydobywające się z dziur w podłodze ucichły. Jednym susem przerwałam rozmyślenia i wskoczyłam do łóżka, by uzupełnić pustki w zapasach energii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.