środa, 10 maja 2017

Od Dreamcathera do Lori

Czasem dobrze jest być samotnym,owszem. Ale kiedy się straci rodzinę a nie kiedy cię porzucą. Tak właśnie zaczęło się moje życie.Spacerowałem po brzegu rzeki jednocześnie rozmyślając. W którejś chwili wpadłem na lisicę.
-Ymm...-zająkała się.
-Przepraszam..-powiedziałem szybko.
-Nic się nie stało,pospacerujemy razem?-lisica uśmiechnęła się.
Rudą lisicą była Lori. Spacerowaliśmy razem a ja układałem sobie wszystko w głowie.Ziewnąłem krótko i lekko oblałem lisicę wodą. Zaraz byliśmy cali mokrzy. Nic nie mogłem poradzić. Po prostu mi się nudziło.Śmieliśmy się ze swoich ogonów który sterczały jak gałęzie.
-Ale było fajnie.-krzyknęła z ekscytacją.
-Tak.-przyznałem.
Lori?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.