Przestałem się szamotać z chwilą, gdy zrozumiałe było, że to i tak nie ma sensu. Skumulowałem więc złość w swych patrzałkach i skierowałem je w stronę zielonego, pomarszczonego stworzenia. Te jednak widocznie traktowało mnie raczej jak nierozumne zwierzę, nie zobaczyło tych napuszonych wściekłością uczuć w oczach. A to rzecz jasna jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Stwór tymczasem jakby nigdy nic przemierzał wąski, oświetlony czerwienią korytarz z badylem, na którym zawieszona była siatka. Zrobiona była bardzo dokładnie z tworzywa, które nie było mi znane, jednak nad wszystko wytrzymałe. Nim jednak zdążyłem zrobić coś jeszcze jakieś drzwi otworzyły się przed nami. Właściwie to zielony je otworzył - ale nie fizycznie, lecz poprzez hasło, które brzmiało "gulasz z muszek". Trochę zdziwiło mnie jego znaczenie, lecz jeszcze bardziej to, co kryły drzwi - wielki, czerwono-różowy dywan otoczony zewsząd rzeźbionymi kolumnami, na końcu którego umieszczony był tron. Nie był on oczywiście pusty, siedziało na nim stworzenie podobne do goblina, jednak zdecydowanie większe i masywniejsze. Ba, ledwo mieszczące się w tronie! Podejrzewałem, że był to owy wódź, co zresztą chwilę później potwierdziła rozmowa zielonych.
- Co my tu mamy?! - głos owego dowódcy był zachrypły i obrzydzający.
- Co? Też się zastanawiałem, wodzu - odpowiedział zgredek, pokazując 'dziwne stworzenia', którymi oczywiście byliśmy my - Razem z Januszem przed chwilą wyłapaliśmy to z rzeki.
- Jak to? Spłynęła?! Przecież dobrze wiecie, że nie można wam ich puszczać, co w was wstąpiło?!
- To nie my, wodzu. Sami się tym dziwimy. Ale bardzo możliwe, że te - tutaj z obrzydzeniem na twarzy wskazał nas - Znalazły dźwignię awaryjną.
- Hmm... Ciekawe. W takim razie muszą mieć trochę rozumu!
- To zdziwiło mnie jeszcze bardziej, wodzu. Jednak co z takimi zrobić?
- Skoro jednak trochę rozumu mają, szkoda wyrzucać. Zastanowię się nad tym jutro, teraz weź je do celi - odrzekł król i lekceważąco machnął ręką. Na moim pyszczku na nowo zagościła złość - nie jestem przedmiotem! Mimo wszystko nie zamierzałem teraz protestować, na nic by to się zdało. Oglądałem za to uważnie drogi, jakimi podążał gremlin. Może już wkrótce uda nam się uciec? To znaczy mi... Sam nie wiem. W każdym razie przy ucieczce bardzo przydatna byłaby znajomość szlaków.
Lori? ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.