Padłam zmęczona na posłanie.
-O, rany. Co za dzień!...-pomyślałam.
Cóż, może i czułam się wyczerpana, ale było warto! Taka przygoda nie zdarza się na co dzień. Mimo bólu łap czułam się bardzo, ale to bardzo szczęśliwa. Dawno już nie miałam takiej rozrywki. Lori to naprawdę przemiła lisica. Myślę że będziemy mogły częściej chodzić na takie wędrówki.
***
Następnego dnia, tak jak wcześniej zaplanowałyśmy, udałam się wraz ze szczeniętami na podwieczorek do Lori.
-Witajcie, proszę wejdźcie.-Lori ucieszyła się na nasz widok.
-Zapomniałabym. Chciałabym Ci kogoś przedstawić.-uśmiechnęłam się do lisicy-To jest moje drugie adoptowane szczenię. Poznaj Bjorna.
-Bardzo mi miło...-odezwał się nieśmiało Bjorn.
-Mi także.-odparła Lori.
-Dzień dobry Pani Lorianno!-Morgenstern przytuliła się do rudego futra lisicy.
Lori zdawała się być nieco zaskoczona zachowaniem mojej córki, ale po chwili odwzajemniła lisiczce uśmiech.
Lori?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.