Słyszałyśmy ciężkie, głośne kroki. Napastnik podchodził coraz bliżej. Zarówno mnie jak i Lori po placach przebiegł dreszcz. Niespodziewanie zza krzewów wyłonił się wielki, ciemny pysk... NIEDŹWIEDZIA!
Tak, niedźwiedzia! Jednego z moich największych koszmarów.
-O, nie...-wyjąkałam.
Nie byłam w stanie wydusić z siebie nic więcej. Potęga tego jakże muskularnego olbrzyma, sprawiła że omal nie zemdlałam ze strachu. Lori zdawała się być przerażona jeszcze bardziej niż ja (choć nie wiem czy to jest teoretycznie możliwe). Nigdy tak bardzo się nie bałam. Nawet ludzie nie wzbudzali we mnie takiego lęku.
Zwierz stanął na dwóch tylnich łapach unosząc masywną głowę do góry. Zupełnie odrętwiałyśmy. Szczerze powiedziawszy ani ja, ani Lori nie miałyśmy pomysłu co zrobić. Niedźwiedź otwierając pysk, wydał z siebie przeszywający, głośny ryk. W tym oto momencie obydwie rzuciłyśmy się do ucieczki.
-Rita, mam pomysł. Biegnij za mną!-Lori wyprzedziła mnie.
Biegłyśmy bardzo szybko, ale niedźwiedź nie dawał za wygraną.
-Musimy dobiec do rzeki. Kiedy dam Ci znać skoczymy do wody!-lisica odwróciła do mnie głowę.
Po chwili znalazłyśmy się przy brzegu.
-Skacz!!-zawołała Lori.
Wpadłyśmy do wody z wielkim pluskiem.
Zwierz gwałtownie zatrzymał się przed rzeką. Tymczasem my starałyśmy się dopłynąć na drugi brzeg. Obydwie poczułyśmy że łapy coraz bardziej nam słabną.
-Lori!-krzyknęłam-Prąd jest za silny. Nie damy rady. Musimy dać ponieść się rzece!
Kilka minut później udało nam się dopłynąć na brzeg. Na szczęście niedźwiedź odpuścił.
-Zgubiłyśmy go?-spytała Lori ledwo utrzymując się na nogach.
-Chyba tak...-odparłam zdyszana.
Lori?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.