Strony

Postacie

poniedziałek, 6 marca 2017

Od R. cd opowiadania Alegorii

- Zdajesz sobie sprawę, że ta kraina szczęścia i tak dalej to najprawdopodobniej kraina zmarłych? - szepnąłem. - Mimo to ruszamy. Kto wie, może tam naprawdę będzie coś cennego?
Alegoria uśmiechnęła się i skierowała wzrok na podłogę, w poszukiwaniu mapy. Postanowiłem zrobić to samo. Jak ona mogła wyglądać? Wcale nie musiała być jakimś skrawkiem papieru. Mogła być także gdzieś wyryta. Byleby nie na podłożu - to by oznaczało, że mogła zostać już wytarta. Zamknąłem oczy, pragnąc rozjaśnić myśli. Mapa... co, jeśli to tylko przenośnia? Tak, jak legenda? Chociaż nie, bardziej legendarna była ta cała droga do szczęścia. Zniechęcony poszukiwaniami postanowiłem przyjrzeć się główce lisa. Była wykonana z szafiru z zadziwiającą dokładnością. Ostrożnie podniosłem ją, zanim ostrzegł mnie syk Alegorii.
Najpierw oblał mnie gorąc, a potem poczułem, jakbym wykąpał się w rzece pełnej lodu. Przed oczami pojawił mi się obraz kilku miejsc, jednego po drugim, słyszałem jakieś szepty. Niestety nic z nich nie rozumiałem. Po chwili jednak znaczenie tych słów dotarło do mnie: północ, północ, północ.
- R.?! - Głos Alegorii wyrwał mnie z wizji. - Wszystko dobrze?
- Musimy iść na północ. - wydyszałem. - Jestem tego pewien, widziałem to. Słyszałem. A cholera wie. Wiem, jak wygląda ta świątynia i wiem, jak do niej dotrzeć.
- A wiesz, gdzie jest wyjście? - zapytała z nadzieją.
- Na północy. - odpowiedziałem zgodnie z wizją.
Odwróciłem się w tamtą stronę. Wyjście było ukryte za wszelkimi bogactwami. Ostrożnie, aby nie urazić ich posiadacza, zaczęliśmy się przez nie przeprawiać. Szczęk drogocennych metali odbijał się echem po całej komnacie. Co jakiś czas odrzucałem za siebie medaliony lub puchary. W końcu stanęliśmy przed niewielkim łukiem, nad którym wyryty był lis.
- Wychodzimy? - zamruczałem, już ciesząc się na myśl o świeżym powietrzu.
Lisica kiwnęła głową, a następnie wychyliła pysk zza wejścia.
- Można iść? - upewniłem się, a następnie postawiłem łapę na mokrym mchu.
Nigdy jeszcze nie byłem w tym miejscu. To był ogromny tunel, a jego spód porastał mech. Był także trochę podmokły, ale nie przeszkadzało mi to szczególnie. Prowadził na północ.
Po chwili szliśmy już obok siebie, tunel był dość szeroki. Jedyne co, to było trochę ciemnawo, ale i to dało się przeżyć.
- O czym marzysz? - zagadnąłem ją. - W legendzie jest mowa tylko o jednym lisie. O ile się nie mylę, każdy zastanie tam to, o czym marzy.
- Sama nie wiem. - Wzruszyła ramionami. - A ty?
- O szczęściu. - parsknąłem. - Wiem jak to brzmi. Chciałbym być szczęśliwy ale nie wiem, jak to szczęście osiągnąć.
Po głowie przeszedł mi głupi, może trochę szalony pomysł. Czemu nie...?
- Zatrzymaj się na chwilę. - nakazałem łagodnie.
Kiedy lisica rzuciła mi pytające spojrzenie podszedłem do niej, po czym delikatnie i ostrożnie ucałowałem.

Alegoria? :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.