- Było tak blisko... - usłyszałem jego pomruk przepełniony odrazą. Na horyzoncie już zaczęły się pojawiać pierwsze lisy. Mazikeen, chyba nawet wbrew swojemu charakterowi, odwrócił się nagle i czmychnął wgłąb lasu. Silette, gdy już czarny samiec zniknął za drzewami, wyszła ostrożnie zza krzaka. Zaczęła mruczeć coś pod nosem. Ja również wyszedłem na widok. (jak się to mówi D:)
- Co on chciał zrobić? - zapytała Silette bardziej siebie niż mnie, lecz postanowiłem odpowiedzieć.
- Sam nie wiem... Pewnie napaść na stado, lecz obecność zbliżających się lisów go wybiła z rytmu. - odpowiedziałem wskazując łapą na kilkoro drapieżników.
<Silette?>
- Co on chciał zrobić? - zapytała Silette bardziej siebie niż mnie, lecz postanowiłem odpowiedzieć.
- Sam nie wiem... Pewnie napaść na stado, lecz obecność zbliżających się lisów go wybiła z rytmu. - odpowiedziałem wskazując łapą na kilkoro drapieżników.
<Silette?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.