Po zajęciach w szkole, zjedliśmy obiad i wybraliśmy się Bjornem i Nabirie na krótki spacer po lesie. Pobiegliśmy w kierunku polany. Była piękna pogoda. Świeciło slońce, a w powetrzu unosił się zapach kwiecistej łąki. Wskoczyłam w trawę. Po chwili wszscy skakaliśmy w trzcinach. Zastanawiało mnie dlaczego dorosłe lisy tak się nie bawią. Przecież to takie przyjemne zajęcie. Czyżby wstydziły się cieszyć życiem? Chyba nigdy nie zrozumiem dorosłych. Jedyne o czym potrafią myśleć to polowanie i pilnowanie szczeniąt. Wiem że mama się o Nas martwi gdy wychodzimy z domu, ale przecież kiedyś musi Nam pozwolić samym zdobywać pożywienie. Zapewne obawia się że spotkamy zwierzę większe od Nas samych. Cóż, szczerze powiedziawszy wolałabym nie stanąć oko w oko z niedźwiedziem lub łosiem. Mama mówiła że to jedne z najgroźniejszych zwierząt, zamieszkujących tutejszą puszczę.
-Nabirie, co robisz?-zagadnęłam spogądając na brata zapatrzonego w niebo.
-Tak sobie obserwuję...-odparł cicho szczeniak.
Wydawał się bardzo zamyślony, toteż nie zadręczałam go pytaniami. Jak będzie chciał to sam mi powie, o co chodzi. Tak się też stało.
-Lubię obserwować przelatujące ptaki. Ciekawe jak one to robią, że potrafią wzbić się w powietrze...-Nabirie położył się na plecach.
-Mama mówiła że to dzięki piórom na ich skrzydłach...-wtrącił Bjorn-Podobno część z nich unosi się głównie na wietrze...
-Chciałabym umieć latać...-stwierdziłam z uśmiechem.
Niedługo potem usłyszeliśmy głos Rity. Poprosiła żebyśmy wrócili do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.