Był wczesny ranek. Jak zawsze obudziłam się wcześniej niż Rita. Stwierdziłam że nie warto jej budzić i wyruszyłam na poszukiwanie nowej przygody. Biegłam przez puszczę przeskakując coraz większe przeszkody. Zanim się obejrzałam znalazłam się w pobliżu rzeki. Na drugim brzegu dostrzegłam wielkie, długonogie zwierzę. Kiedyś już takie widziałam. Sarna podniosła głowę i przez moment patrzyłyśmy sobie prosto w oczy. Po chwili zawróciła i pobiegła w gęsty las. Chciałam pobiec za nią, ale przypomniały mi się słowa Rity. Zawsze powtarzała "nigdy nie wchodź sama do rzeki". Tym razem postanowiłam jej posłuchać. Dopiero gdy miałam zamiar wrócić do domu, zorientowałam się że nie znam drogi powrotnej. Przez moment stałam zastanawiając się jak wybrnąć z tej jakże niezręcznej sytuacji. Usiadłam więc i czekałam, i czekałam...
Dwie godziny później usłyszałam czyjeś kroki. Ucieszyłam się sądząc iż to Rita lub inny lis z naszego stada. Wychyliwszy głowę zza krzewów ujrzałam czarnego stwora, o pomarańczowych, płomiennych ślepiach. Odskoczyłam wystraszona w bok. Niestety, nie był to nikt z naszego stada.
-Proszę, proszę... Kogo my tu mamy?-przemówił lis cichym, zachrypniętym głosem.
-Dzień...dzień dobry...-wyjąkałam spłoszona.
-Co taka kruszyna jak Ty robi sama w ciemnym lesie?
-Ja się zgubiłam...-wyjąkałam.
-A ktoś Ty?...-dodałam.
-Doprawdy nie wiesz kim jestem drogie dziecko?
-Nie, raczej nie...
-Ach tak! Nikt nie był łaskaw nawet wspomnieć o mojej osobie, nieprawdaż?!-lis wyszczerzył zęby.
-Jam jest Mazikeen!-kłapnął zębami.
Nagle usłyszałam znajomy głos.
-Morgenstern! To Ty?! Co Ty tu robisz?!- Rita podbiegła do mnie.
-Zostaw ją...-warknęła ostrzegawczo osłaniając mnie własnym ciałem.
-Za chwilę zjawi się tu nasze stado. O ile dobrze pamiętam to ten teren należy do Chalize i Ace. Nie masz tu czego szukać. Zabieraj się stąd, no już!!-wyskoczyła naprzeciw napastnikowi dając do zrozumienia, że to nie są żarty.
Mazikeen powoli się wycofał, obiecując że jeszcze tu wróci, ale jego jakże nieistotna uwaga nie zrobiła na nikim wrażenia.
-Przepraszam...-mruknęłam do Rity gdy wracałyśmy do domu.
-Cóż, ostrzegałam Cię że nie powinnaś sama biegać po lesie. Ale nie chcę dawać Ci szlabanu bo wierzę, że zrozumiałaś swój błąd.
-Jako szczeniak byłam bardzo do Ciebie podobna.-dodała Rita uśmiechając się.
Polizałam Ritę po pysku i wtuliłam się w jej łapę. Powędrowałyśmy prosto do domu aby odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.