Bez celu spacerowałam po "celi", w jedną i w drugą stronę, jakby to miało jakiś głębszy sens. Czy gdzieś tu jest Ace? Bogowie, oby był. Gdzieś w głębi duszy czułam, że jest; niestety w tym miejscu nie mogłam wyczuć nic a nic, jedynie ten sam, stęchły zapach zgniłej padliny. Uhh... Obrzydliwstwo. Ale.. jestem też trochę głodna. Bardzo, bardzo głodna. Kiedy ostatnio jadłam? Więcej niż dzień temu, to na pewno. Czy tutaj w ogóle karmią? Szczerze w to wątpię. Zrezygnowana ułożyłam łeb na łapach, aby chociaż przez chwilę odpocząć. Sama nie wiem, czego oczekiwałam. Może snu. Może tylko tego, że chociaż na chwilę oderwę się od rzeczywistości. No nieważne. Zamknęłam oczy, a mój oddech zaczął powoli zwalniać.
***
Czułam miękkie, leśne runo pod swoimi łapami. Było lekko wilgotne, padał deszcz. Cóż... nie przeszkadzało mi to w zupełności. Jedyne co było nie tak to to, że oświetlenie było jakieś dziwne, takie... sztuczne. Ale przecież znajdowaliśmy się w lesie, prawda? Huh, dziwne. Sama nie wiedząc, co mam zrobić udałam się po prostu przed siebie, po drodze mijając krzaki i różne drzewa. Ścieżka stawała się coraz bardziej piaszczysta i coraz bardziej kamienista, przez co było coraz mniej przyjemnie nią iść. Zamknęłam oczy, starając się wyczuć każdą zmianę innymi zmysłami niż wzrok. To całkiem zabawne doświadczenie - bawiłam się tak jako dziecko. Wkrótce poczułam coś mokrego. Woda sięgała mniej więcej do moich nadgarstków i była przyjemnie chłodna. Ciekawość zwyciężyła i postanowiłam jednak otworzyć oczy.
Widok był przepiękny - byłam na brzegu jeziora. Co ciekawe, na jego środku znajdowała się mała wysepka z kapliczką w jej środku. Coś korciło mnie, żeby tam podejść - w końcu takich rzeczy nie widzi się na codzień.
Kiedy coraz bardziej zagłębiałam się w wodę, tym cieplejsza się stawała. Czy to w ogóle możliwe? O ile pamiętam, zasada w wodzie jest taka, że im dalej, tym zimniej. Tu było zupełnie na odwrót. Nagle zawiał wiatr i poczułam tak znajomy zapach. Ace? Wiatr wiał od kapliczki. Bogowie, co to za miejsce...?
***
Gwałtownie się obudziłam, kiedy poczułam zapach Fulco. Był prawdziwy! Nie okazywałam jednak radości - nie chciałam zwracać na siebie uwagi. Po chwili wyczułam też dwa inne zapachy. Strażnicy...
- Właź. - burknął jeden z nich, otwierając klatkę.
Chciałam uciec, ale powiedzmy sobie wprost - nie miałabym szans. Dopiero po chwili ujrzałem pysk mojego partnera. Cóż.. Przytrzymywał go drugi strażnik. Lekko zamerdałam ogonem na jego widok, a wtedy lis wepchnął go do środka i zatrzasnął za nim drzwiczki. Oba lisy oddaliły się, jakby niezainteresowane naszym losem.
Ace? Info masz na czacie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.