Usiadłem w cieniu wielkiego dębu, rosnącego w pobliżu norowiska. Było ciepłe, słoneczne popołudnie, toteż uznałem, że warto przeznaczyć trochę czasu na krótką drzemkę. Przymknąłem oczy i już prawie zasnąłem gdy nagle rozbudził mnie wysoki, piskliwy głos.
-Co robisz?-Morgenstern jak zawsze miała "dobre wyczucie czasu".
Popatrzyłem na lisiczkę podnosząc głowę z trawy.
-Nic. Tak sobie leżę.
-Może pójdziemy gdzieś razem? Znalazłam w okolicy fajne miejsce!-odparła siostra.
Szczerze powiedziawszy ani trochę nie miałem ochoty na włóczenie się po lesie, ale nie wypadało mi odmówić.
-No, dobra...-mruknąłem podnosząc się z trawy-A gdzie mielibyśmy pójść?
-Hm, wiem gdzie rozpoczniemy przygodę. Przy brzegu rzeki są tamy bobrów. Możemy sobie urządzić małe polowanie.
-Zaczekaj!-zatrzymałem lisiczkę-Nie wiem czy to dobry pomysł. Przecież mama mówiła, że nie wolno nam tam samym chodzić...
-Ale mamy teraz nie ma.-odparła Morgenstern pewna siebie.
-Ej, tak nie można. Mama będzie się o nas martwić...
-Oj, Bjorn... Daj spokój. O niczym się nie dowie. Zanim wróci z polowania my już dawno będziemy w domu.
Zupełnie nie wiedziałem co mam robić. Morgenstern zdawała się zupełnie nie rozumieć powagi sytuacji. Przecież Rita nie bez powodu zabroniła nam zbliżać się do wody. Ale moja siostra była strasznie uparta i jak coś postanowiła to ciężko było ją zmusić do zmiany zdania.
-To co, idziemy?-spytała lisiczka posyłając mi chytre spojrzenie.
Westchnąłem, odwracając wzrok.
-No weź. Nie bądź tchórzem!!-Morgenstern wyraźnie starała się mnie zdenerwować.
No i udało się jej to. Rzecz jasna zaprzeczyłem jej stwierdzeniu i nim się obejrzałem, znaleźliśmy się koło bobrowiska.
-Następnym razem ugryzę się w język...-pomyślałem gdy wchodziliśmy do wody.
-Musimy być bardzo cicho...-wyszeptała siostra.
Powoli zbliżyliśmy się do tamy. Wdrapałem się po pociętych na kawałki drzewach. Tymczasem Morgenstern zanurkowała, aby sprawdzić czy pod wodą nie ma żadnego przejścia. Po chwili wynurzyła się spod wody.
-Nic nie widzę...-powiedziała-Dno jest zbyt muliste i nie widziałam nic prócz glonów.
-Może lepiej już wracajmy?-odwróciłem wzrok w kierunku norowiska.
-Żartujesz? Zabawa dopiero się zaczyna!!-siostra roześmiała się, po czym znów zanurkowała.
Czekałem aż się wynurzy. Przez jakiś czas wpatrywałem się w taflę wody, jednak Morgenstern nadal nie dawała znaków życia. W końcu nie wytrzymałem i skoczyłem do wody. Lisiczka miała rację. Rośliny wodne zupełnie psuły widoczność. Nagle zauważyłem Morgenstern szamoczącą się w wodorostach. Wiedziałem że liczy się każda chwila. Odgryzłem wodne rośliny i udało nam się wynurzyć. Morgenstern resztkami sił wyszła na brzeg. Cali ociekaliśmy wodą.
-Dzięki.-mruknęła siostra zerkając na mnie.
-Myślałam że już się nie uwolnię.-dodała.
-Cóż, chyba należą mi się przeprosiny.-podniosłem dumnie ogon.
-Dobrze, dobrze. Przyznaję że miałeś racje. Przepraszam.-Morgenstern przytaknęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.