Przechadzałam się właśnie z Silette, musiałyśmy nareszcie ze sobą porozmawiać. Wiadomo ona to szpieg, a ja szpieg. Musimy czasem nawiązywać kontakt, dotychczas nie było czasu. Ale dziś miała jakąś lukę, ja się dostosowałam. Chodziłyśmy po terenach jakieś dobre trzy godziny, kiedy poczułyśmy nieznaną nam woń.
-To wróg?
Zapytałam nastawiając uszy, podnosząc do góry ogon i rozglądając się we wszystkie strony. Warknęłam cicho...wiedząc że w ostatnich czasach zdarzają się różne sytuacje. Więc wolałam być przygotowana.
-Sama nie wiem.
Westchnęła, ale przy końcu warknęła. Przybrała pozycje do ataku czekając aż to coś da jakiś znak życia. Wyczułam lisa, był to samiec.
-Czujesz?
Zapytałam w ramach pewności. Ona przytaknęła, ja stanęłam normalnie, ale on ciągle się obawiała że może być to ktoś wrogo nastawiony. Lecz nie miała racji, z ukrycia wyszedł jeden z członków, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie mogłam wyrobić z miny Sil.
-Witam Panie, jestem Harpagon.
Przedstawił się grzecznie i podszedł bliżej machając ogonem. Na to Sil odparła speszona i dość zbita z tropu:
-Witam..
W środku eksplodowałam śmiechem, tak jestem osobą...dość zabawną która lubi się śmiać. Choć nie zawsze tak jest, prawda?
-No hej.
Przywitałam się, wiedząc że jest on w stadzie już kupę czasu. Jednak dziwiło mnie to...pachniał inaczej.
-Od dawna jesteś w stadzie, prawda?
Zapytałam a on tylko kiwnął głową.
-A jakie masz stanowisko?
Silette zapytała po czym zaczęła wymieniać wszystkie stanowiska w stadzie chcąc zgarnąć. Ja w tym czasie skupiłam się na pogodzie, dziś było w miarę. Choć nie nastała jeszcze wiosna, nie jest tak źle.
-Lekarz.
Harpagon wreszcie wyjawił Nam swoje stanowisko.
-Tak ogółem mam na imię Silette.
Uśmiechnęła się lisica, niestety została zawołana przez Alfę. Pożegnała się i zniknęła.
-Zwykle...sam chodzę po ternach. Ale...czy chciałabyś...
Nie dokończył bo mu przerwałam:
-Jasne...
Nie było w tym ani zadowolenia ani złości.
-To co idziemy?
Zapytał samiec, kiedy Sil była dość daleko.
-Nie.
Powiedziałam stanowczo, Harpagon zdziwiony spojrzał na mnie robiąc wielkie ślepia. Zaśmiałam się i krzyknęłam:
-Nie idziemy...A biegniemy.
Wyruszyłam pierwsza, on dopiero po chwili mnie dogonił.
-Nie powiedziałaś jak masz na imię.
Przypomniał mi, taka była prawda. Nie na bąknęłam o mnie, tylko się przywitałam.
-No wiem...
Chciałam wprowadzić go w stan zdziwienia, to były takie igraszki. Przekręciłam oczyma i przedstawiłam się:
-Mam na imię Ayumi, jestem szpiegiem terenowym.
Zatrzymałam się, widząc że jesteśmy już przy Rzece, podeszłam i napiłam się wody.
(Harpagon?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.