Nie wiedziałam czy powinnam się tak cieszyć. W końcu wcale a wcale go nie znałam i miałabym problem gdyby nie był przyjaźnie nastawiony. Wiedziałam o nim już kilka rzeczy, pierwszą było to że miał na imię Nocturne. Jednak sama nie wiem czemu przedstawiłam się od tak, pewnie dlatego iż byłam z lekka zawstydzona tą całą sytuacją. Chyba z lekka to mało powiedziane bo gdyby było widać lisą rumieńce...moje byłyby bardzo widoczne. Czuję od razu że spaliłam raka, lecz wcale się nie dziwię , nieznajomym samiec usłyszał jak okropnie śpiewam w środku lasu . Właściwie to miałam go zaprowadzić do Alfy, kolejna duszyczka która gdzieś zabłądziła. Zanim jednak ruszyliśmy w stronę nory Alf postawiłam mu pewien warunek. Miał nie wyjawić iż słyszał mój śpiew, te kilka poprzednich minut miało zostać zapomniane. Westchnęłam słysząc jego słowa które były przez mnie odebrane w sposób pozytywny. Machnęłam ogonem by zachęcić samca do ruszenia się z miejsca i podążania za moją osobą. Tak mimo iż jestem zwierzęciem uważam się za osobę, nie wiem co w tym złego. Zapewne każdy ma na ten temat inne zdanie, lecz moje jest właśnie takie.
-To niedaleko.
Bąknęłam po chwili chcąc przerwać tę głuchą ciszę która ciągnęła się za nami od kilku dobrych minut. W oddali dostrzegłam już wejście do nory Alf , z uśmiechem na pyszczku skierowałam się w tamtą stronę. Zerknęłam kątem oka czy Nocturne nadal kroczy za mną. Oczywiście był tam i rozglądał się na boki.
-To tutaj. Zaczekaj chwilkę wyciągnie ich z tej nory.
Zaśmiałam się i sprawdziłam czy ktoś siedzi w norze. Przywitałam się z Alfą która wyszła na zewnątrz a łapką wskazałam lisa.
(Noctorne? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.