- I co? - mruknęłam, gdy zziajany Ace wpadł do naszego mieszkania.
- Kwarantanna. - burknął. Ta odpowiedź widocznie nie była dla niego satysfakcjonująca.
Mi też wydawała się nie najlepsza. Mamy po prostu przetrzymać wszystkie lisy na naszych terenach i nie wpuszczać nikogo? To praktycznie niewykonalne.
- Cokolwiek jeszcze? - zapytałam, lekko przekrzywiając głowę.
Fulco drgnął zaniepokojony, po czym odpowiedział, że otrzymał tylko tyle informacji na temat zarazy od Znachora. Naszą rozmowę przerwał dźwięk rozrywanej tkaniny dobiegający z pokoju Lizzie.
Moje uszy zwróciły się w tamtą stronę. Co to mogło być...? Ace zmarszczył brwi i udał się do jej pokoju, a ja powlekłam się za nim. Kiedy minęliśmy próg, naszym oczom ukazał się widok rozszarpanej pluszowej sarny oraz stojącej nad nią Elizabeth.
- Co zrobiłaś? - zaśmiał się Ace. - Zobacz, zniszczyłaś biedną sarenkę!
Odetchnęłam z ulgą. Mała nic sobie nie zrobiła. Tymczasem lis pochylił się nad nią, a mała oparła obie łapki na jego nosie.
- Wyjdę się przewietrzyć, dobrze? - Potarłam łapą grzbiet pyska. Trochę tu za duszno.
- Jasne. - odparł alfa, po czym zaczął droczyć się z Lizzie.
Niestety nie słyszałam już ich rozmowy, gdyż wolnym krokiem udałam się w stronę wyjścia. Już się ściemniło.
Ace? Zobacz makarenę przedtem.
- Kwarantanna. - burknął. Ta odpowiedź widocznie nie była dla niego satysfakcjonująca.
Mi też wydawała się nie najlepsza. Mamy po prostu przetrzymać wszystkie lisy na naszych terenach i nie wpuszczać nikogo? To praktycznie niewykonalne.
- Cokolwiek jeszcze? - zapytałam, lekko przekrzywiając głowę.
Fulco drgnął zaniepokojony, po czym odpowiedział, że otrzymał tylko tyle informacji na temat zarazy od Znachora. Naszą rozmowę przerwał dźwięk rozrywanej tkaniny dobiegający z pokoju Lizzie.
Moje uszy zwróciły się w tamtą stronę. Co to mogło być...? Ace zmarszczył brwi i udał się do jej pokoju, a ja powlekłam się za nim. Kiedy minęliśmy próg, naszym oczom ukazał się widok rozszarpanej pluszowej sarny oraz stojącej nad nią Elizabeth.
- Co zrobiłaś? - zaśmiał się Ace. - Zobacz, zniszczyłaś biedną sarenkę!
Odetchnęłam z ulgą. Mała nic sobie nie zrobiła. Tymczasem lis pochylił się nad nią, a mała oparła obie łapki na jego nosie.
- Wyjdę się przewietrzyć, dobrze? - Potarłam łapą grzbiet pyska. Trochę tu za duszno.
- Jasne. - odparł alfa, po czym zaczął droczyć się z Lizzie.
Niestety nie słyszałam już ich rozmowy, gdyż wolnym krokiem udałam się w stronę wyjścia. Już się ściemniło.
Ace? Zobacz makarenę przedtem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.