R. uważnie spojrzał się w głąb jaskini.
-Ciemno. - odparł sucho.
-Ale wcześniej, widziałam błysk, przysięgam ci! - krzyknęłam, wciąż zawzięcie się upierając.
-No dobrze, dobrze. Spokój przede wszystkim. - mówił spokojnie.
-Chodźmy tam. - zaproponowałam, była to bardzo spontaniczna decyzja.
-Nie wiadomo, co tam jest. - odpowiedział. - Warto się jakoś przekonać, czy nie ma tam jakiegoś zwierzęcia. - dodał, po czy wziął kamień i rzucił go w sam środek dziwnej jamy. Jedyne co usłyszelismy to dźwięk opadającego ułamku skalnego, który gwałtowanie uderzył o ścianę. Odczekaliśmy jeszcze chwilę, lecz wciąż panowała grobowa cisza.
-Najwyraźniej nikogo tam nie ma. - wpatrywałam się w niego jak obraz. Nie bałam się wejść do jaskini, choć miałam sporo wątpliwości, w końcu po co bezsensownie się narażać? Jednak przez głowę przebijało mi się pełno myśli, byłam tak ciekawa, co znajduje się w jej środku. Poza tym fakt, że ujrzałam blask nie dawał mi spokoju, musiałam to sprawdzić i wyjaśnić.
-Nie warto tam wchodzić po ciemku, lepiej znaleźć jakieś oświetlenie. - odezwałam się w końcu po chwili milczenia.
-Racja. - powiedział lis, przyznając mi słuszność.
Odeszłam, wzięłam jedną z pochodni, która płonęła, miała oświetlać jeszcze drogę do kina. Trzymałam ją ostrożnie w pysku, zbliżając się do lisa. Położyłam ją na chwilę na ziemi, po czym odważyłam się zadać mu pytanie:
-To co, wchodzimy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.