W drodze do swojej jaskini spotkałem starego przyjaciela.
- Witaj, przyjacielu. - dobrze znałem głos osobnika, który siedział w krzakach.
- Ballada. - oznajmiłem surowo. - Czego tu szukasz? - pytanie retoryczne. Nie chciałem nać na nie odpowiedzi.
- Rzecz jasna, Ciebie, Ace. - uśmiechnął się parszywie wychodząc z ukrycia. Był ode mnie jakieś sześć, może siedem razy większy. O ile nie więcej.
- Gdybym przyniósł do ludzi twoje zwłoki, pewnie sowicie by mnie nagrodzili.
Przełknąłem.
- Byliśmy przyjaciółmi. Co się z Tobą stało? - położyłem po sobie uszy stojąc wyprostowany naprzeciw niego.
- Wszyscy się zmieniają, rudzielcu. Małe lisy rosną na większych oszustów, a małe szczeniaki, na dużych łowców. Rzecz jasna łowców oszustów.
- Nie jestem oszustem. - warknąłem.
- Oj.. Bo się jeszcze przestraszę maleństwa.. - uśmiechnął się.
Nie było sensu rozpoczynania z nim walki. Jeden chaps i Fulco już nie ma.
- To inne psy, z wypranymi mózgami naopowiadały ci historii o złych lisach i dlatego zacząłeś mnie śledzić..
- Nieważne kto. Ważne, że teraz, w końcu z Tobą skończę.
Zbliżał się do mnie wielkimi krokami. CO ROBIĆ... Co robić...
Chalize?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.